Ти горда, і чоло, мов з мармуру, ясне;
З докором і жалем, чень, згадуєш мене,
Бо, позирків твоїх не зрозумівши, я
Пройшов тим ранком повз – а ти була б моя.
І уявляєш ти: ось я між мертвих книг,
Холодну міць ума запозичаю в них,
Чи з вежі уночі я, сповнений пихи,
Вивчаю рух зірок і стежу їх шляхи,
Усіх позбувшись туг, немов порожніх злуд,
Із серцем-каменем із найтвердіших руд.
І не вчувається, не мариться тобі:
Щовечір з пристані дивлюсь я у журбі
На море – й думаю: «Це ж друга вже весна
Відтоді, як стяга тремтіла срібляна
На плесі – від судна, що вдаль її несло
Й на води клало пруг і на моє чоло».
ZMARSZCZKA
Z dumą na czole, zda się, z marmuru wykułem,
Myślisz zapewne o mnie z żalem i wyrzutem,
Żem nie pojął twych spojrzeń i w spotkania rano
Minął cię, choć mieć mogłem bez granic oddaną.
Widzisz mię w wyobraźni, jak nad martwą księgą
Schylony, zimnej myśli zbroję się potęgą
Lub o północy stoję na wieży i w gwiazdy
Patrzący, chłodno badam ich wędrowne jazdy,
Zbywszy się wszystkich tęsknot, jak pustych omamień,
Z sercem skrzepłym, nieczułym i twardym jak kamień.
Nie przeczuwasz, że co dzień, o wieczornej porze,
W przystani cichej patrzę z tęsknotą na morze
I myślę: Oto wiosna przemija już druga,
Jak na tym wód zwierciadle drżała srebrna smuga
Po statku, co ją uwiózł krając gładkość toni
I zostawiając zmarszczkę wodzie i mej skroni.
(зі збірки “Квітуча гілка”, 1908)