Нехай глузують люди
З моїх наївних днів,
Коли я жив в облуді,
Допоки не прозрів.
Нехай сміються з мене,
Бо я любив ману,
А віру мав огненну
Й надію осяйну.
Хай шкіряться єхидно
З поразок і провин:
Все туживсь, а безплідно,
Травина між травин.
Хай кпинять їх зіниці
Й розтулені вуста:
Думки мої – гробниці,
А в грудях – пустота.
Хай порскають щосили
Й хихочуть у рукав:
Стоять хрести й могили,
Де мрії я плекав.
І хай регоче вихор
З моїх могильних брам…
Я й сам окрив їх сміхом
І їх оплакав – сам.
NIECH ZE MNIE SZYDZĄ
Niech ze mnie szydzą ludzie,
Niechaj się śmieją w głos
Z mych lat przeżytych w złudzie,
Której kłam zadał cios.
Niechaj się ze mnie śmieją
I z mej miłości mar,
Co była mi nadzieją
I ogniem moich wiar.
Niech się śmieją ze mnie,
Z mych błędów, klęsk i win,
Żem tężył się daremnie,
A trzciną był wśród trzcin.
Niech śmieją się ich usta
I przymrużenia ócz,
Że pierś ma dzisiaj pusta,
A myśl – do grobu klucz.
Niechaj się śmieją głośno
I urąganiem cisz
Z mogił mych snów, gdzie rosną
Dzisiaj przy krzyżu krzyż.
Niech szydzi gardłem całym
Wiatr z mych cmentarnych bram.
Bo ja sam je wyśmiałem
I opłakałem – sam.